Mówią, że to doskonała przekąska do piwa lub na przyjęcie grillowe. Chwalą, że idealnie łączą się z miękkim masłem, czy dżemem. Polecają je nawet do czystych zup. Cóż, to sprawdzicie sami. Ja wiem, że chrupie się je naprawdę dobrze.
Jako, że po przeprowadzce mam trochę łatwiejszy dostęp do piekarnika, dysponuję wolnym czasem, a i sama kuchnia też jest zdecydowanie większa i wręcz zachęca, by z niej korzystać, co chwila próbuję czegoś nowego. Dziś na ruszt rzecz dobra i sprawdzona – czeskie paluchy, które niestety mają jedną wadę – szybciej znikają, niż się je robi.
To kolejny z eksperymentów kuchennych, który (obok chleba z maślanką) na stałe wpisał się w plan wykorzystania piekarnika. Paluchy nadają się do jedzenia przy każdej okazji i przy każdym stanie zdrowia, nawet w lekkim zaostrzeniu. To ciasto chlebowe, które jest lekkie i smaczne.
Od razu przestrzegę: dziś ich nie zjesz. Czas oczekiwania na zaczyn to bite 12 godzin. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by nie cieszyć się nimi już jutro.
- Potrzebujemy:
350 g mąki
60 dg drożdży
170 ml wody (2/3 szklanki)
łyżkę oleju (lub oliwy)
sól
przyprawy
I tak:
Wsypujemy 2/3 mąki, którą mieszamy z drożdżami (rozpuszczonymi w wodzie) i olejem, po czym przykrywamy i zostawiamy na całą noc.
Rano dodajemy resztę mąki i sól do smaku, po czym zagniatamy ciasto przez 10 minut. Zostawiamy je pod przykryciem na pół godziny.
Przyprawami można paluchy posypać, ale bazując na moim dotychczasowym doświadczeniu lepiej na tym etapie wymieszać je z ciastem. Zwykle dzielę porcje na pół, po czym do jednej części dodaję bazylię, a do drugiej – oregano.
Następnie ciasto dzielimy na porcje i na blasze wyłożonej papierem formujemy długie, cienkie wałki. Jeśli wcześniej nie wymieszaliśmy przypraw z ciastem, posypujemy je (można też posmarować białkiem, co by dodatki nam nie spadały z paluchów).
Całość wrzucamy do piekarnika rozgrzanego do 200*C na około 12-15 minut, pilnując, by paluchy się nam zbyt mocno nie przypiekły. Mi najbardziej smakują jeszcze jasne, gdyż w przypieczonych gubi się smak dodatków, ale to kwestia gustu. Warto spróbować obu wersji i znaleźć idealne dla siebie.
Z przypraw mocno polecam grubą sól, bazylię i oregano, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by posypać je makiem, sezamem czy nawet parmezanem.
Smacznego 🙂
2 komentarze
Adobi, choruję dopiero od niedawna, powiedz mi jak w tej chorobie z alkoholem? Wiadomo że piwo odpada, a jak z winkiem czy wódeczką?
Zerknij do wpisu ogólnego o CU (w komentarzach dużo wyczytasz), ale tak na szybko:
W zaostrzeniu absolutnie bez szans. Jeśli jesteś w remisji, możesz próbować – zobaczysz jak reaguje organizm. Ja od czasu do czasu piję wino, czasem inne trunki. Wiadomo, że za dużo nie można, bo niestety w CU reakcje organizmu bywają mocne (i zdecydowanie nieprzyjemne), ale przy dobrych wiatrach nie zapomnisz smaku alkoholu.