Co można, a nawet trzeba zjeść, gdy odwiedza się Toruń? Pierniki, to jasne. Ale poza Piernikami, jest jeszcze jedna rzecz, którą warto tu spróbować: Pierogi i to koniecznie w Pierogarni Stary Toruń.

Przyznaję, że wyjeżdżając na nasze małe ferie nawet nie brałem pod uwagę takich dań, gdyż – jak zwykle – chciałem rozsmakować się w jakimś pysznym mięsku. Jednakże, biorąc pod uwagę wszelkie moje przypadłości, trzeba było obrać „bezpieczną ścieżkę” i zjeść coś delikatnego. Dlatego też, już podczas pierwszego „nocnego” spaceru po starym mieście wpadła mi w oko pierogarnia z ciekawym, zimowym ogródkiem. Pierwsze wrażenie było pozytywne, gdyż od razu było widać, że to dość duży i uczęszczany lokal. Dzień później, zmęczeni oglądaniem kolejnych atrakcji Torunia i pośpieszani łagodnym burczeniem w brzuchu, skierowaliśmy się właśnie tutaj.

Tuż po wejściu przywitał nas kelner i zaprosił na taras. Po zerknięciu w kartę wiedziałem, na co mam ochotę i na co mogę sobie pozwolić (to niestety ze względu na CU dwie różne rzeczy). Mnogość opcji przytłacza, gdyż poza normalnymi pierogami z wody (z opcją podsmażenia), mamy też wersję z pieca, duże pierogi na cały talerz, placki ziemniaczane, zupy i sałatki. Wszystko podzielone na trzy działy: mięsne, wegetariańskie i na słodko, w różnych opcjach ilościowych. Na szczęście sympatyczny kelner chętnie doradzał w wyborze i w niedługim czasie cieszyliśmy się daniami.

Na dzień dobry dostaliśmy przystawkę: chleb z ziarnami, smalec i ogórki. Co prawda kompletnie nie dla mnie (choć ślinka ciekła), ale żona spróbowała i była zadowolona. Potem czas na danie właściwe: dla mnie duża porcja z wody z delikatnym ciastem (za pierwszym razem może nawet zbyt delikatnym) i apetycznym farszem (szynka wędzona, ser i papryka), a dla małżonki wersja z pieca, z kawałkami kurczaka i szpinakiem. Do tego „okrasy” – czyli masełko (choć chętnie wziąłbym skwarki) oraz sos czosnkowy („trochę za słabo czosnkowy”).

Mogę śmiało powiedzieć, że to jedne z lepszych pierogów, które jadłem. I mówię to w pełni świadomie, wychowany na znakomitych pierogach mojej mamy i babci (szczególnie tych ruskich), a teraz rozpieszczany pierogami teścia (innych, ale równie dobrych). Tak, nie odstają od najlepszych domowych pierogów, a jak chwali się lokal, robią je na bieżąco na miejscu.

Podczas drugiej wizyty, znając jakość potraw, braliśmy już mix pierogów. Urządziliśmy sobie małą ucztę, wybierając zestaw składający się z kilku różnych pierogów, zgodnie z naszymi upodobaniami. Co prawda nie zdecydowaliśmy się na michę, bo byliśmy przed drogą (a składa się ona z 50 sztuk z wody lub 22 z pieca), ale i tak bardzo nam to spasowało: każdy inny, każdy pyszny (tylko ten z mięsem taki… zwyczajny).

Jeśli chodzi o wystrój lokalu, od razu widać, że ktoś się do niego naprawdę przyłożył. Już wspomniany zimowy ogródek robi miłe wrażenie, ze swoimi wiszącymi wiadrami (jako lampy) i workami, ale im dalej, tym lepiej. Wszystko stylizowane na dawne. Cieszę się, że byliśmy tu dwa razy, gdyż dzięki temu zauważyliśmy więcej ciekawych szczegółów, jak choćby przeszkloną podłogę przy schodach, pod którą płynie jakiś strumyk Struga Toruńska, czy też księga gości na pieńku (szkoda tylko, że jednak się nie wpisaliśmy).

Najlepszym dowodem dbałości o szczegóły jest… toaleta. Niektórzy uważają, że w dużym stopniu świadczy ona o restauracji. Ja powiem tak: zaskakuje i to bardzo pozytywnie. Nie widziałem jeszcze lokalu, w którym tak mocno zadbano by o jej wystrój. Wygódka z mosiężnym odciskiem stóp, malowidłem na ścianie i koszem z prasą (niezwykłą). Do tego ciekawe umywalki i suszarka w karmniku. Aż szkoda, że nie zaglądnąłem do kabiny z przewijakiem, ale nie przyszedłem tu buszować po toaletach 😉

Z tego co widziałem na stronie pierogarni, trochę ciekawostek mnie ominęło, ale może, gdy znów dotrę do Torunia, uda mi się je wszystkie zobaczyć.

Ogólnie rzecz biorąc – dla miłośników pierogów obowiązkowe miejsce na mapie Torunia. Wrażenia kulinarne bardzo pozytywne. Wrażenia z obsługi – podobnie: fachowo, sympatycznie i bezproblemowo. Zresztą nie tylko my doceniliśmy Pierogarnię Stary Toruń, gdyż podczas obu naszych wizyt (o różnych porach dnia) lokal był prawie pełny.

Ps. Więcej zdjęć, szczególnie z zewnątrz, jakoś nie robiłem. Ot, nie sądziłem, że będę tak zadowolony 😉

1 Comment

  1. Marzena Burza Reply

    Coraz bardziej mnie kusisz Toruniem ! Ta Pierogarnia to super miejscówka jak widać. Dzięki za info o daniach wegetariańskich.

Write A Comment