Szukając inspiracji do wyjazdu na zimowy urlop przeglądaliśmy z małżonką oferty ciekawych miejsc z całego kraju. Ostatecznie wybór padł na Toruń, gdzie zatrzymaliśmy się nie w hotelu, a Hostelu. Czy było warto?
Choć niektórym „Hostel” kojarzy się z horrorem lub z punktem noclegowym o niezbyt wysokim standardzie, muszę powiedzieć, że Hostel Przystanek Toruń przełamuje te skojarzenia. Po wizycie zastanawiam się, dlaczego nie określamy tego miejsca hotelem. Ale po kolei (która jest tutaj tematem przewodnim obiektu):
Po zapoznaniu się z ofertą oraz zerknięciu na opinie w serwisie TripAdvisor byłem pewny: to miejsce, które chcę odwiedzić. Niebanalny wystój, inspirowany pociągami i koleją, zachęcił mnie do rezerwacji online w jednym z popularnych serwisów. A dalej było tylko lepiej.
Obsługa bardzo w porządku. Kontakt telefoniczny wzorowy: szybko odnaleziona rezerwacja, rzeczowe odpowiedzi na wszelkie pytania i prośba, bym zadzwonił, jeśli trzeba będzie mnie pokierować po przyjeździe do Torunia. Na miejscu również ok, raczej z uśmiechem, co jest zdecydowanie pozytywne. W recepcji dowiedziałem się gdzie warto się przejść, co zobaczyć i jak dojść w kluczowe miejsca. Kelner dobrze pamiętał, że moja małżonka prosiła o wodę nie z lodówki, co przy i tak dość dużym obłożeniu obiektu jest zwyczajnie miłe. Jedynym zastrzeżeniem (mojej żony) może być fakt, że w chwili zakwaterowania do hostelu Pani w recepcji rozmawiała ze mną, nie z nami. Ja osobiście tego nie zauważyłem, a patrząc na całokształt, można to puścić w niepamięć.
Duże wrażenie zrobił na nas sam pokój. Ze zdjęć wiedzieliśmy czego mniej więcej się spodziewać, ale urzekł nas zapach czystości, który towarzyszył nam od wejścia do pokoju. Wielokrotnie spałem w różnych hotelach i dawno nie spotkałem się z taką czystością, a to podstawa udanego wypoczynku. Liczy się jednak i wystrój: świeżo, ładnie, z elementami nawiązującymi do klimatu kolei. W naszym pokoju (typu Comfort) mieliśmy duże, wygodne łóżko (to nic, że złożone z dwóch, nie było problemu). Szafeczki, stoliczek, przy którym można spokojnie popracować, a nawet sejf na kosztowności. Co prawda laptop by się do niego nie zmieścił, ale można przymknąć na to oko. Łazienka dość dobra (m.in. z dość dobrą suszarką), ale niestety nie idealna: osoba, która wymyśliła takie, a nie inne mocowanie prysznica, chyba nigdy z niego nie korzystała. Ten po prostu nie nadaje się do kąpieli, bo jest zdecydowanie za wysoko (przy wzroście 180 cm miałem problemy, małżonka ma „troszkę” mniej cm).
Ale wróćmy do pozytywów. Po przyjeździe zdecydowaliśmy się nie szukać niczego na mieście i zjeść kolację na miejscu. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Dla sprawdzenia wziąłem żurek, który równie dobrze mógłby służyć za główne danie: był bardzo treściwy, z wyczuwalnym zakwasem, aromatycznie doprawiony. Ale to nic, w porównaniu z karkówką w sosie, dosłownie rozpływającej się w ustach! Pozostałe dania (jedliśmy tam obiad dwukrotnie) także stały na wysokim poziomie, co w połączeniu z naprawdę smacznymi śniadaniami (w formie bufetu) potwierdza doskonałą kuchnię. Jeśli tylko nie zmieni się tam kucharz/kucharka, można być spokojnym o przyszłość tego miejsca. Co istotne, menu codziennie się zmienia (także śniadaniowe), więc przy dłuższym pobycie można spróbować naprawdę wielu dań. Pomyślano tez o miłośnikach makaronów i wegetarianach, którzy codziennie znajdą coś dla siebie. Pierwszego dnia pobytu w karcie było np. Penne z sosem paprykowo-pomidorowym (niestety na ostro) oraz jajka sadzone z ziemniaczkami (i tylko zsiadłego mleka brak).
Zresztą restauracja robi niesamowite wrażenie. To taka „sala kolejowa”, można usiąść w przedziale pociągu, z oknem i walizkami nad głową! Do tego duża fototapeta z jakiegoś dworca, oraz plansza odjazdów po włosku. Jest też wagon małego podróżnika (dla dzieci) oraz przedział dla matki z dzieckiem (znajduje się tam przewijak). „Bar pod semaforem” ma siedzenia stylizowane na pociagi osobowe, a drzwi na zaplecze przypominają te, z pociągów towarowych. Recepcja, korytarze z zegarami, jak na stacjach… wszystko jest pełne smaczków. Oglądając obiekt trafiłem nawet na przeszkloną podłogę, a pod nią… tory kolejowe. Super!
No i na koniec, czym było by tak wspaniałe miejsce, gdyby nie lokalizacja. 10 minut pieszo od rynku nowomiejskiego, praktycznie na granicy starego miasta. Z samochodu skorzystaliśmy raz, gdy jednego wieczora wybraliśmy się do kina (odległego o zaledwie 1.5 km od hostelu). Obiekt położony jest vis a vis dworca kolejowego Toruń Miasto, co ma swoje plusy i minusy. Z tego względu, dla mnie pokoje dzielą się na dwie strefy: tą z oknami na tory, i tą z oknami na parking. Mnie osobiście pociągi nie przeszkadzają, wszak kiedyś mieszkałem praktycznie na przystanku tramwajowym, ale miłośnicy ciszy i osoby śpiące niezbyt mocno powinny wybrać pokój z tyłu hostelu. Oczywiście fani pociągów, a na pewno są tu tacy, mają tylko jeden możliwy wybór.
Ostatecznie pozostaje mi tylko polecić Hostel Przystanek Toruń. Klimatyczny wystrój, sympatyczna obsługa, doskonałe położenie, czystość oraz pyszna kuchnia sprawiają, że jest to miejsce, które jeszcze kiedyś chętnie odwiedzę.
2 komentarze
Wygląda bardzo zachęcająco – wezmę to pod uwagę w planach wakacyjnych.
Potwierdzam wszystko, co wyżej napisane. W Toruniu nocuję tylko w Przystanku Toruń, gdzie, a to miłe, jestem już pamiętana i serdecznie witana, choć częstym gościem nie jestem. Ostatnio otrzymałam nawet rabat dla stałego gościa 🙂 Polecam!!!