Gdy wybieraliśmy się tutaj, wielu znajomych pytało: po co, dlaczego? Macie tam kogoś? Nie, nie mieliśmy. Cel podróży wybraliśmy pod wpływem chwili. Absolutnie nie żałujemy, gdyż Toruń nas zachwycił.
Już sam przyjazd był miły. Przyjemny Hostel, świeży i czysty pokój, uśmiechnięta obsługa. Pierwszy spacer po starym mieście i przyjemne chwile razem. Czy trzeba czegoś więcej?
Dobra lokalizacja to podstawa sukcesu. My trafiliśmy w dziesiątkę, czego dowód znajdziecie na blogu (linki na dole tekstu). Jasne, moglibyśmy spać i w środku starego miasta, ale trzeba było wziąć pod uwagę koszty. Hostel Przystanek Toruń był pod tym względem bardziej, niż odpowiedni, a 10-15 minut pieszo do rynku było idealną odległością.
Już pierwszy spacer późniejszym wieczorem pierwszego dnia pobytu utwierdził mnie w przekonaniu, że dobrze wybraliśmy. Choć był to środek tygodnia, miasto tętniło życiem. Na ulicach ludzie, w knajpkach pełno – tak, to dobry znak na resztę urlopu. Do tego wspaniałe widoki i wszechobecna gotycka architektura. To lubię!
Spacery tak nam się spodobały, że z samochodu skorzystaliśmy raz, by wybrać się do kina. Na piechotę zobaczyliśmy bulwary, krzywą wieżę, czy mury obronne dawnej twierdzy. Byliśmy na najwęższej ulicy miasta (ul. Ciasna), oraz na tej najsławniejszej: Szerokiej. Ostatecznie jednak naszym celem były różne atrakcje, niektóre planowane wcześniej, inne zaś – wybierane pod wpływem chwili.
Odwiedziliśmy planetarium, którego tak naprawdę… nie polecam. Jest niewielkie, przez co nie robi aż takiego wrażenia jak choćby to w Chorzowie. Poza tym, zmęczony spacerem i kilkoma innymi atrakcjami prawie się w nim zdrzemnąłem. Ot, jest ciepło, ciemno, gwiazdki nad głową. Pokaz można sobie odpuścić, gdyż jak na dzisiejsze możliwości, jest słaby. Nie wychodząc z budynku planetarium polecam jednak zajrzeć (szczególnie z dziećmi) do orbitarium, gdzie na interaktywnej wystawie można przeprowadzić kilka fajnych doświadczeń fizycznych, oraz geodium (do którego niestety nie dotarliśmy), gdzie w podobny sposób uczymy się czegoś o ziemi.
Chwilę po planetarium poprawiliśmy sobie humor w Muzeum Podróżników im. Tony’ego Halika, pełny eksponatów udostępnionych przez Elżbietę Dzikowską (żonę Halika). Czytając opisy można się uśmiechnąć, zdziwić i czegoś dowiedzieć. Jeśli lubisz czasem oglądnąć programy Cejrowskiego, tu też Ci się spodoba. Na czasowej wystawie oglądaliśmy też ciekawe zdjęcia z wyjazdu Iwony Stoińskiej-Kairskiej do Argentyny – aż chciało by się tam być 🙂 Co prawda na część sal tylko zerknąłem, ale i tak mi się podobało, a biorąc pod uwagę, że w środy zwiedzanie jest darmowe, tym bardziej warto zaszyć się tam na godzinkę.
Z ciekawych miejsc, mogę polecić też wyprawę na wieżę ratuszową, gdzie po pokonaniu ponad 200 schodów mogliśmy podziwiać widok na całe miasto. Jako, że weszliśmy tam ostatniego dnia, przesiąknięty klimatem gotyckim zdziwiłem się widząc bloki na horyzoncie – bardziej spodziewałbym się wojsk szwedzkich 😉
Po zejściu na dół (ja uciekałem przed delikatnym lękiem wysokości/przestrzeni) możesz zrobić sobie fotkę przy pomniku Kopernika, znaleźć Smoka Toruńskiego, oraz kilka innych ciekawych miejsc. Gdyby nie zimowa (choć ciepła) pora, pewnie zwiedzilibyśmy okoliczne parki, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Znajdzie się też coś dla fanów gotyckich kościołów i katedr, oraz obowiązkowy punkt planu zwiedzania miasta: Muzeum Toruńskiego Piernika, o którym poczytasz w osobnym wpisie. Tutaj wspomnę tylko, że zdecydowanie warto wziąć udział w warsztatach, stworzyć własnego piernika, wsłuchać się w słowa przewodnika i docenić ekspozycję pełną smaczków.
Gdy zaspokajasz głód atrakcji, pojawia się ten drugi – do ciepłej strawy. Z całego serca mogę polecić Pierogarnię Stary Toruń, ale jeśli nie przepadasz za pierogami (są tacy ludzie?), możesz skoczyć do Manekina na naleśniki – podobno to sławne miejsce, ale tym razem choroba nie pozwoliła mi go odwiedzić. Jeśli zaś obie propozycje nie przypadną Ci do gustu, możesz udać się do jednej z wielu restauracji na mieście, albo polecanej przeze mnie Restauracji Lokomotywa w Hostelu. Tak czy tak, nie ma co się martwić – każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Zawsze możesz też wstąpić na kawę i piernika (wiem, że są inne ciasta, ale pierniki kuszą tu szczególnie mocno), czy też zagryźć coś na szybko w jednym z wielu lokali, których na starym mieście nie brakuje. Czas przy stoliku, poza konsumpcją, możesz umilać sobie na różne sposoby, na przykład grając w gry planszowe (w kawiarni nieopodal Muzeum Toruńskiego Piernika). Miasto wielu możliwości!
Oczywiście nie można opuścić Torunia bez pamiątki. Przyglądając się im, zapewne zdziwi Cię duża ilości żab: są mniejsze, większe, z pieniążkiem i bez. Ja zapytałem „dlaczego” i poznałem historię flisaka, którego pomnik stoi na Rynku Staromiejskim. Jako, że nie czytałem żadnych przewodników po Toruniu przed wyjazdem, bardzo mi się to spodobało. Doskonałą pamiątką będą też pierniki, wszak mają przetrwać kilkanaście lat (wykonane samodzielnie, bo te przeznaczone do konsumpcji znikają w kilka chwil).
Co jeszcze nas zaskoczyło? Olbrzymia ilość tanich księgarni. Wiem, że to także miasto studenckie, a Uniwersytet Mikołaja Kopernika jest praktycznie na skraju starego miasta, ale aż takiego wysypu lokali tego typu się nie spodziewałem – jest ich więcej, niż aptek. Miłośnicy udanej lektury zawsze coś tu znajdą, zresztą w bardzo dobrych cenach (sam wydałem tu troszkę grosza).
Nie przedłużając: Dla nas Toruń to Gotyk na Dotyk, Pierniki, pierogi, pociągi i masa spacerów. To też miasto taniej książki i uśmiechu, który towarzyszył wszystkim wokoło. Tak, warto tu przyjechać i warto tu wrócić. Polecamy!
Ps. Jeśli znasz fajne miejsce w Polsce, które warto odwiedzić, zostaw informację w komentarzu. Może uda mi się tam wstąpić choć na kilka dni.
Pozostałe wpisy z Torunia:
Toruń Nocą – Muzeum Toruńskiego Piernika – Hostel Przystanek Toruń – Pierogarnia Stary Toruń