Chorując kiedyś się z tym zetkniesz. W bardzo ostrych fazach Colitis Ulcerosa niektórzy lekarze proponują przejście na tzw. leczenie biologiczne, czy też eksperymentalne. Podpisuje się pisemko, robią badania i zamiast przyjmować olbrzymie dawki leków dają Ci trochę zastrzyków (potem coraz rzadziej) i wychodzisz na ludzi.

Tak przynajmniej wygląda to w teorii, ale nie zawsze jest różowo. Nie wszyscy na to idą, ale Ci w ciężkim stanie lub tracący nadzieję się na to decydują. Ci wygodni – także. Szanse powodzenia są dość duże, słyszałem o przypadkach ludzi, którzy wchodzą w stałą remisję i są szczęśliwi.

Jakieś dwa lata temu zetknąłem się z tym z bliska. Wtedy to, po mocnym ataku, byłem zmuszony poszukać stałego dostępu do lekarza w mieście, w którym mieszkam. Tak trafiłem do pewnej Pani Ordynator, która zajmowała się 'wyselekcjonowaną’ grupą pacjentów. Ja uczęszczałem do niej prywatnie, ale to niespecjalnie ważne.

Tak czy tak, nie byłem w stanie wejść w remisję i Pani zaproponowała mi kurację eksperymentalną. Trochę badań, wysłanie próbek do UK i obietnica, że może przejść jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Byłem niechętny, nawet nie dlatego, że nie lubię strzykawek. Nie wierzę w cuda, a słowo 'eksperymentalne’ uderzało we mnie zbyt mocno. Twierdziłem, że nie jest jeszcze ze mną tak źle, by się na to decydować.

Ostatecznie jednak, wobec przeciągającej się choroby, zacząłem powoli się łamać. Wizja prostszego życia, bez takiego uwiązania, była kusząca. Porozmawiałem, dostałem umowę do podpisania, ale stwierdziłem, że muszę to na spokojnie przeczytać i przemyśleć.

Dwadzieścia-kilka stron kontraktu. Pomijając to, że nikt nie obiecywał pozytywnych efektów (w końcu to eksperyment), trzeba było zrzec się możliwości pozwania lekarza/ośrodka w przypadku powikłań lub zgonu. Co prawda akurat na ten środek jeszcze nikt nie umarł, a na bardzo podobny – jakiś nikły procent zainteresowanych, to mi wystarczyło.

Nie pocieszyło mnie nawet to, że w przypadku tego akurat środka zwykle dochodzi tylko do wysypki i w jej najbliższym otoczeniu z najcięższych były jedynie większe problemy ze skórą (nie pamiętam szczegółów). Akurat w mojej rodzinie były przypadki nowotworów złośliwych, a ja (pomijając CU) nie jestem okazem zdrowia.

Tak czy tak, ilość działań niepożądanych, które mogły się pojawić, mnie przeraziła. Zresztą nie tylko mnie. Odmówiłem, nigdy nie wróciłem do tematu, a niedługo potem zrezygnowałem z usług.

Wpis ukazał się w listopadzie 2011 roku, jak widać, trochę się od tego czasu zmieniło. Nie żałuję, że wtedy się nie zdecydowałem. Wszak miałem kilka lat względnego spokoju. Teraz jednak (2022) cieszę się, że jestem objęty leczeniem biologicznym.

Write A Comment